Dziś kontynuujemy naszą zaoceaniczną podróż na chilijskie wybrzeże w mieście Iquique. Kto się jeszcze nie zapoznał, to zapraszam do pierwszej części naszej wycieczki: Iquique (Chile) #1 Tymczasem dziś skupimy się na zwiedzaniu wybrzeża, zakosztujemy kilku przysmaków i opowiem Wam co być może warto zwiedzić, pomimo że sam tego nie zrobiłem.

Wybrzeże Chile nad Oceanem Spokojnym

Zawitałem tutaj po raz pierwszy i muszę przyznać, że o ile miasto niczym się specjalnym nie wyróżnia, o tyle linia brzegowa jest naprawdę pięknie zagospodarowana i zadbana. Trasę wzdłuż oceanu możemy przejść właściwie na piechotę dzięki 10 kilometrowemu deptakowi (być może z małymi przerwami). Równolegle jest położona również ścieżka rowerowa. Jeśli chodzi o zdrowie i aktywność to tutaj mieszkańcy uprawiają sport na każdym kroku. Rano i wieczorem grupy starszych i młodych osób spotykają się na wspólne treningi. Część ćwiczy na matach, część rozciąga się do puszczonej z radia muzyki, inni zaś korzystają z siłowni na otwartym powietrzu. Sporo ludzi po prostu jeździ na rowerach bądź rolkach. Wśród młodzieży bardzo popularne są deskorolki i longboardy. Aż miło patrzeć, że wszyscy dbają o swoje ciało i własne, dobre samopoczucie. W końcu sport to zdrowie!

Iquique – zielone choć pustynne

O ile miasto położone jest na pustyni, to wzdłuż deptaku znajdziemy sporo zieleni. Zwłaszcza wysokie, rozłożyste palmy robią wrażenie i ładnie komponują się z otoczeniem. Jednak, aby wszystko miało szanse przetrwać musi być często nawadniane. Na szczęście miasto pod tym względem również dobrze się zorganizowało i zainstalowano całą sieć zraszaczy.

Zwierzęta z Chille

Aczkolwiek największą atrakcją i zaskoczeniem jakie mnie spotkało na wybrzeżu to zwierzaki. Właściwie nawet się nie zastanawiałem, co mogę spotkać na swojej drodze spacerując wzdłuż plaży. Tym bardziej się zdziwiłem, gdy na mojej drodze pojawiło się stado lwów morskich, które jak do tej pory widziałem tylko w telewizji. Tak samo jak pelikany i kondory. Wszystkie one występują tutaj równie często, jak u nas psy i koty. Lwy nawet opanowały chyba większość wód, bo nawet w porcie ciężko było dostrzec cokolwiek innego poza nimi.

Chillijskie smakołyki

Jak już jesteśmy w wilgotnym temacie, to chciałem napisać krótko o jedzeniu, ale z rozpędu zrobiłem to już ostatnio, choć dopiero teraz wrzucam fotki. Tak więc ponownie zapraszam do przeczytania pierwszej części, do której link podałem wyżej. Teraz jedynie wspomnę, że jadłem tutaj najlepsze sushi jakie miałem okazję spróbować. Do tego jeden z zestawów był okraszony sałatką z ośmiornicy. Niebo w gębie! Na samą myśl moje kubki smakowe krzyczą „Kup to jeszcze raaaazzzz!!!!”. Jak to wyglądało zobaczycie w galerii.

Pokład Esmeraldy w Iquique

Będąc w Iquique warto zawitać na pokład Esmeraldy. Statek należący do chilijskiej floty wojennej. Jego wodowanie odbyło się w 1855 roku. Brał udział w wojnie na Pacyfiku. Długi na 64 metry i szeroki na 9,8m. Niestety w dzień, w który wybrałem się, aby go odwiedzić był zamknięty, gdyż odbywało się czyszczenie pokładu. Udało mi się na szczęście obejść go dookoła i zrobić kilka fotek. Nie wiem jak Wam, ale mi się podoba.

Humberstone i Santa Laura – fabryki saletry

Drugą atrakcją, którą bardzo chciałem zobaczyć, ale oszukały mnie trochę mapy google, to fabryka saletry. A nawet dwie: Humberstone i Santa Laura. Pierwsza oddalona około 45 kilometrów od miasta, natomiast druga miała znajdować się 10km ode mnie. Wybór był prosty. Padło na Santa Laura. Niestety, gdy wsiadłem do taksówki (a to jedyny środek transportu jaki mijałem każdego dnia) okazało się, że i Santa Laura jest oddalona o około 40km. Tak szybko jak wsiadłem, tak szybko wysiadłem. Można podobno dostać się tam busem, ale nie udało mi się znaleźć przystanku, o którym opowiadano mi w hotelu. Z racji na późne godziny popołudniowe i lot następnego ranka, odpuściłem wycieczkę w to miejsce.

A propo jeszcze taksówek, to bardzo ciekawy jest fakt, że często wsiada się już do zajętej taksówki, a kierowca odstawia najpierw osobę, która ma swój przystanek bliżej. Jeśli chodzi o opłatę za taki przejazd, to nie udało mi się dowiedzieć w jaki sposób jest wyliczana. Tak czy siak podaję linka do tego miejsca. Być może ktoś z Was kiedyś tam trafi: Fabryki saletry. To by było na tyle z chilijskich opowieści, więc gorąco zapraszam do zdjęć. Ah, jeszcze taka ciekawostka. Całe miasto leży w strefie tsunami, o czym mówią gęsto rozstawione znaki. Ciao!

Zdjęcia i relacje z podróży !

Komentarze

    • Dzięki śliczne! Krótka wizyta, ale chętnie jeszcze do Chile wrócę, jeśli tylko będzie okazja 😉

Napisz komentarz

%d bloggers like this: