Druga część angielskich opowieści z ostatniego podboju Anglii będzie nieco bardziej podniosła. Nie traćmy czasu i zacznijmy od razu od czegoś mocnego. Niech będzie czarna herbata z Elżbietą. Królową Elżbietą, a później prosto do Imperial War Museum!

Wizyta w Buckingham Palace

Postanowiłem ją odwiedzić dzień tuż przed jej 90 urodzinami. Niestety zostałem trochę rozczarowany i nie wpuścili mnie do środka. Choć z tego co zauważyłem pod bramami Buckingham Palace, nie zostałem sam w tej niezręcznej sytuacji. No ale któż nie chciałby się napić ze mną herbaty?

Mimo to obcykałem teren, co zobaczycie później w galerii, jednak muszę przyznać, że pomimo pokaźnej powierzchni, to sam pałac jakoś mnie nie powalił. Mało pałacowy mi się wydał, chociaż zdobienia bram całkiem, całkiem. W ramach edukacyjnych dodam jeszcze, że powstał w 1703 roku i jest to największy pałac królewski na Świecie. Właśnie w tej oto chwili mnie natchnęło, że mogłem przejść się dookoła i być może jednak bardziej doceniłbym jego majestat. No nic. Spróbujemy innym razem.

Imperial War Museum – to trzeba odwiedzić!

Pójdźmy jednak gdzieś, gdzie mnie wpuścili i było naprawdę co oglądać! Imperial War Museum. Po polsku nie brzmi mi to tak dostojnie, ale znaczyłoby to mniej więcej tyle co „Imperialistyczne muzeum wojenne”. Powstało w 1917 roku dla upamiętnienie militarnego oraz cywilnego poświęcenia i wysiłku włożonego podczas I Wojny Światowej. Na wejściu witają nas 2 działa mierzące w niebo, a każde z nich o wadze 2 ton. Z lewej strony wejścia znajdziemy fragment muru berlińskiego nawołujący do „zmiany swojego życia”.

Po przejściu kontroli czy nie wnosimy nic niebezpiecznego dostajemy się do środka. Po lewej znajduje się sklepik z pamiątkami, a przed nami 4 piętra militarnych atrakcji. Historia zaczyna się od czasów I Wojny Światowej, a kończy na czasach najnowszych. Nie sposób wypisać wszystkich atrakcji, ale już na start wyrastają przed Nami rakiety V1 i V2, a także ostrzelany wóz przeznaczony dla mediów. Atrakcja na pewno dla małych i dużych, a także dla tych co nie są miłośnikami historii, bo jest na czym oko zawiesić i można sporo pomacać.

Tower Bridge nad Tamizą

Na koniec zwiedzanie zwieńczyłem spacerem wzdłuż Tamizy, gdzie jako ostatnia duża atrakcja (słowo „duża” tutaj ma znaczenie) wyrósł przede mną most o nazwie Tower Bridge. Właściwie nie tak od razu wyrósł, bo widziałem go już z daleka, ale wygląda zacnie. Zwłaszcza wieczorem jest bajecznie podświetlony. Trochę zastanawiało mnie, dlaczego jest aż taki napompowany, bo właściwie mógłby być dużo mniejszy. Odpowiedzi na to nie znalazłem, natomiast miał nawiązywać stylem do zamku, więc może tym się sugerowano. Z drugiej strony, gdyby był niewielki i hmn ..smukły (?), to nie byłby tak „wielką” atrakcją. Między jego wieżami ok. 34 metry nad jezdnią zawieszone są kładki dla pieszych, z których roztacza się przepiękny widok, choć ja sam widziałem go tylko na zdjęciach. Obecne kolory (biały, niebieski oraz czerwony) otrzymał w 25 rocznicę koronowania królowej Elżbiety II.

Jeśli chodzi o samą Tamizę, to gdybyśmy wybrali się na pieszy spacer (można ją również przepłynąć), to mielibyśmy sporo kilometrów do przespacerowania, ale zarazem wiele atrakcji na swej drodze. Sporo jest zlokalizowanych w pobliżu jej brzegów, więc przy planowaniu trasy może nam się przydać jako jej wyznacznik.

Tym miłym oraz wilgotnym akcentem dziękuję po raz kolejny (i mam nadzieję, że nie ostatni) za Waszą bezcenną uwagę i zapraszam do zdjęć! Ciao!

Zdjęcia i relacje z podróży !zdj

Komentarze

  1. Przepiękne zdjęcia! Ale według mnie londyńskie city nie pasuje do Londynu, zawsze każdy kojarzy Londyn jako bardziej “pałacowe” miasto a nie biznesowe.

    • Dziękuję bardzo 🙂 Całkiem możliwe, wystarczy zgłębić się nieco dalej w miasto i wygląda już zupełnie inaczej.

Napisz komentarz

%d bloggers like this: