Londyn odwiedziłem ostatnio rok temu. Tym razem spędziłem w nim nieco więcej czasu, bo prawie miesiąc. Miasta chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, więc skupię się na konkretach!

Cieszę się, że tym razem udało mi się trafić w inne miejsca niż ostatnio, choć w tym mieście cały czas coś się dzieje, więc na brak atrakcji nie można narzekać. Mimo jednak całego uroku jaki posiada, to głównie ze względu na pogodę nadal twierdzę, że nie chciałbym tam zamieszkać. Żeby jednak osłodzić wizerunek tego miejsca, zacznijmy od łakoci!

M&M’s World, czyli czekoladowy świat M&M’s

Kto by pomyślał, że coś tak banalnego jak mały kawałek czekolady oblany kolorową polewą (czasem z orzeszkiem w środku) może zawojować cały Świat. Do tego stopnia, że powstały kilkupiętrowe sklepy z przeróżnymi gadżetami związanymi z owymi słodyczami. Mowa oczywiście o M&M’s World i to w Londynie! (Ah! Szkoda, że nawet dropsa nie dostanę za taką słodką reklamę). Kupić możemy tu naprawdę sporo. Od słodyczy w każdym odcieniu tęczy, po kubki, koszulki, magnesy, torby, a nawet japonki. Dodatkowo możemy sobie zrobić zdjęcie przy ludziku M&M’s przebranego za gwardzistę lub 4 M&M’sy przechodzące przez pasy, niczym The Beatles na okładce swojej płyty „Abbey Road”. Jeśli ktoś ma dzieci to niech uważa na swój portfel, bo kusi wszystko, a ceny można powiedzieć, że mogą przyprawić o słodki zawrót głowy.

Co może Cię spotkać w Londynie?

Podczas wizyty w Londynie samą atrakcją jest już przechadzanie się ulicami tego miasta. Podczas tak naprawdę kilku godzin spędzonych na przemierzaniu jego zakątków trafiłem między innymi na: koncert „człowieka-banana-konia”, pikietę na rzecz walki o prawa kobiet w Pakistanie (udzieliłem nawet krótkiego wywiadu, także sława i prestiż zbliża się wielkimi krokami – tak, tak jestem skromny), dwie sesje ślubne azjatyckich par oraz pub o nazwie „John Snow” (nie wiem na ile nazwa była wzorowana serialem „Gra o Tron”, ale chętnie bym go odwiedził, gdyby było w nim miejsce). Także miejsc do spacerów, jak i do zatrzymania się na dłuższą chwilę nie brakuje.

Chinatown, czyli chińska dzielnica w Londynie

Właśnie podczas takiego spaceru trafiłem do londyńskiego Chinatown. Pierwszy raz przypadkowo, drugim razem wróciłem celowo, ale o tym za chwilę. Pierwsza wizyta była dość krótka, choć zaskakująca. Wieczorem wszystkie lokale są mocno obłożone, więc skusiliśmy się aby wejść do niepozornego lokalu, którego wejście wyglądało jak do piwnicy. Jak wiadomo nie ma co jednak oceniać „książki po okładce”.

Na dole faktycznie nie było za dużo miejsca ale za to menu było ciekawe. Największym zaskoczeniem był jednak właściciel – Polak. Przyleciał do Londynu 6 lat temu i od 5 lat był związany z Malezyjką (obecnie są małżeństwem i prowadzą wspólnie lokal). Z opowieści wynikało, że jest mocno związany z Chinatown i właściwie go nie opuszcza. Najgorsze dla Niego było pierwsze pół roku, kiedy każdy chce Cię wykorzystać i poniżyć, aby nie chcieć niczego więcej. Nie można dać się złamać.

Gdy zaczyna się rozumieć jak ten system działa powoli człowiek zaczyna inaczej myśleć nad sobą i się ogarniać. Przyznaje, że niezwykle miło zrobiło mi się na sercu, jak zobaczyłem, że faktycznie daje sobie rade, gdzieś gdzie przyleciał sam i że jest szczęśliwy. Na talerzu wylądował u mnie kurczak z ryżem po malezyjsku. Ciężko opisać mi jego smak, bo były tam przyprawy dla mnie nieznane, ale chętnie zjadłbym więcej. Myślę, że to najlepsza rekomendacja, choć nazwy lokalu niestety nie pamiętam.

Drugim razem chciałem spróbować jeszcze więcej azjatyckich smakołyków i wybrałem się do lokalu, gdzie płacisz raz (9,5 funta) i jesz ile masz tylko ochotę. Tutaj sobie smakołyków nie żałowałem, a i wybór był całkiem zacny. Sushi trochę mnie rozczarowało (może liczyłem na jakąś dziwną eksplozję smaków), ale za to makarony i różne mięska pierwsza klasa! Na samą myśl robię się głodny, więc żeby nie zostać osamotnionym zapraszam do galerii, a może i Wy troszkę zgłodniejecie.

Zdjęcia i relacje z podróży !

Komentarze

  1. Londyn potrafi zaskakiwać i to na każdym kroku 🙂 Masz rację, jest pełen uroku, ale na dłuższą metę meczy nie tylko pogoda. Ten natłok ludzi i życie w ciągłym biegu nie jest dla każdego. Świat M&M’s to chyba najsłodsze miejsce tego miasta 🙂 Jak zawsze, przepiękne zdjęcia! I przy okazji jeszcze więcej wywiadów, sławy i prestiżu Ci życzę 🙂 Pozdrawiam, A.

Napisz komentarz