Heilbronn to ciche miasteczko o niewielkim rozmiarze (a przynajmniej w porównaniu do 2 pozostałych, które odwiedziłem). Położone jest w południowej części kraju w niedalekim sąsiedztwie Stuttgartu. Czyste, zielone, raczej spokojne. „Raczej” ma dość spore znaczenie, ale o tym później. Przepływa również przez nie rzeka Neckar, która dodaje uroku miastu. Tym razem chciałbym zacząć relację nieco egzystencjalnie. Zatem do rzeczy.

Pierwsze niemieckie wrażenie

Kiedyś gdy ktoś wyjeżdżał za granicę, to wiedział, że spotka rodowitych mieszkańców danego kraju. Jak jechaliśmy do Niemiec, to na 99% otaczającym nas językiem, był niemiecki, a ludzie rodowitymi Niemcami. Gdy jechaliśmy do Wielkiej Brytanii, to również wiedzieliśmy, że wszyscy mówią po angielsku i są w większości Brytyjczykami.  Przykłady można mnożyć i mnożyć. Rozumiem, że czasy się zmieniły i wszyscy mogą podróżować i jest to coś cudownego! Całe „multi-kulti” też może mieć pozytywny wpływ na życie jak i kulturę. Jednak przenoszenie się rodowitych mieszkańców z centrów miast (czy to dużych, czy małych) na obrzeża pod naciskiem napływających imigrantów i sytuacja, gdy spotkanie Niemca następuje przypadkiem i stanowi pewnego rodzaju atrakcję, to tego już nie rozumiem. I mi się to nie podoba. I nie wydaję tu żadnego osądu, ale że to mój wpis i moja opinia, o! Kropka. Powróćmy tutaj do „raczej” spokojnego Heilbronn, w którym to przez cały mój (2,5 tygodniowy) pobyt w Niemczech napotkałem się na jeden niemiły incydent. Kiedy ludzie siedzą sobie spokojnie o 22 w piątek, a knajpki są już powoli zamykane i panuje prawie cisza nocna – to właśnie miałem między innymi namyśli pisząc „niemiecki porządek”, to wtem właśnie wypada na miasto grupa ok 30 przybyszy o dość mocno opalonej karnacji i zaczyna się po prostu lać i okładać pięściami. Nie ogarniam.

Cała reszta porządku się zgadza. Po przekroczeniu polskiej granicy wszyscy jeżdżą tak jak nakazują znaki. Jak pracują, to w okularach, rękawiczkach i innych dodatkach zgodnie z przepisami BHP. W pracy tempo panuje raczej spokojne, można to nazwać „zrównoważony tryb zużycia energii”. Wszystko sobie jakoś tak ładnie płynie. Resztę zobaczcie na zdjęciach.

Heidelberg – miasto noblistów

Heidelberg. Miasto położone ok 65km na zachód od Heilbronn. Spędziłem w nim jedno popołudnie (zresztą bardzo miłe, więc dziękuję za obiado-kolację i oprowadzenie!). Również przez nie przepływa rzeka Neckar. Trzeba też przyznać, że widać tutaj znacznie, więcej ludzi i życia. Zapewne w dużej mierze za sprawką uniwersytetu, który jest potężny, nowoczesny i robi spore wrażenie. Co ciekawe pochodzi z niego najwięcej noblistów (choć nie pamiętam czy tylko z dziedziny medycyny czy całościowo – wybaczcie ten uszczerbek w informacjach).  Poza nowoczesną częścią jest bardzo ładne stare miasto, a nawet zamek, który można zwiedzić (mi się nie udało, ale wygląda okazale). Mają również dobre lody i ciężko tu powiedzieć gałkowe, bo porcje nakładane są łopatkami. Smaczne, więc polecam.

Spacer po Norymberdze

Na koniec został spacer po Norymberdze. Tym razem miasto położone jest ok 170km na wschód od Heilbronn. Choć byłem tam kilka dni, to udało mi się wyjść tylko raz. Pogoda nie rozpieszczała. Tak jak poprzednio po godzinie 22.00 ciężko było spotkać żywą duszę. Miasto zapewne ma potencjał i trzeba by je odwiedzić w nieco bardziej sprzyjających warunkach. Pierwszy raz miałem problem, aby w sklepach (supermarketach) płacić kartą. Podobno mają jakieś swoje niemieckie karty płatnicze, ale nie zgłębiłem tematu, więc proponuję weryfikację tej informacji.

Niestety wiele o Norymberdze powiedzieć nie mogę, więc zapraszam do obejrzenia tego co złapałem szklanym okiem.

Zdjęcia i relacje z podróży !

Komentarze

  1. Zdjęcia są przepiękne 🙂 Widać, że pogoda dopisywała 😉 Na duży plus na pewno jest fakt, że tylko jeden nieprzyjemny incydent Cię spotkał, a nie np. 5. Z kolei idea zamykania ogródków itp. o 22 wydaje mi się interesująca 🙂 Chociaż myślę, że u nas to raczej niemożliwe 😉

    Pozdrawiam!

  2. Bardzo dobra fotorelacja, szukam połączenia z mojego miasta i chyba na weekend wybiorę się tam z moim mężem, bo zainspirował nas Twój wpis.

  3. Kościół w Norymberdze i architektura bardzo przypomina mi nasz Wrocław czy Jelenią Górę. W sumie to też było niemieckie całe lata..

    • Łukasz | z Podróży PL Reply

      Coś w tym jest 😉 Nigdy nie myślałem pod tym kątem o Wrocławiu.

Napisz komentarz