Lukang (lub też Lugang), to spokojne miasteczko położone na zachodnim wybrzeżu Tajwanu. Mieszkańcy polecili je szczególnie ze względu na duża ilość świątyń położonych obok siebie, a także możliwości spotkania wielu ulicznych artystów. Gdy zajechaliśmy pod główną ulicę łapiąc wcześniej auto-stopa, faktycznie zrobiliśmy „Wow!” …jednak jak było później?

Pierwsze wrażenia

Lądując w Lukang praktycznie w samo południe faktycznie byliśmy pod wrażeniem. Mnóstwo straganów, pełno ludzi, boskie kulinarne zapachy unoszące się w powietrzu. Małe miasteczko, ale tętniące życiem! Przygodę zaczęliśmy od szukania noclegu i już tutaj okazało się, że jest drogo. Ostatecznie udało nam się znaleźć pokój za 1000 NT$, ale był to zdecydowanie najgorszy nocleg jaki mieliśmy i mało brakowało, a w pokoju rozbilibyśmy swój namiot, aby na to wszystko nie patrzeć (hahaha – pisząc to śmieję się pod nosem, ale wtedy jak byliśmy zmęczeni nie było, aż tak wesoło). Dość szybko padliśmy na twarz i stwierdziliśmy, że robimy małą drzemkę i zbieramy się na miasto.  W końcu nie był to nasz pierwszy przystanek i dobrze wiedzieliśmy, że życie zaczyna się po zmroku. Głodni i żądni nowych doznań postanowiliśmy, iż godzina 17.00 będzie idealną, żeby coś zjeść i zacząć zwiedzanie. Jakież było nasze rozczarowanie, gdy okazało się, że miasto jest wyludnione, ulice są puste, a stragany pozamykane! Szok i niedowierzanie! Było to faktycznie jedyne miasto podczas naszej podróży, które „nocny targ” miało w dzień, a po zmroku zamierało. Udało nam się na szczęście znaleźć jakąś bardzo lokalną budę i zjeść zupę z dolewką za 4zł, a na wynos wzięliśmy jeszcze pieczone warzywa. Od głodowej opresji mógł Nas także uratować niezawodny sklep 7 Eleven. Po tym przeżyciu stwierdziliśmy, że nie ma jednak tutaj po co zostawać na dłużej i pozostaliśmy tu tylko jeszcze jedną dobę…

Zwiedzanie tajwańskich świątyń

Fakt faktem świątyń tutaj nie brakuje i nawet wieczorem robią wrażenie. Najważniejsze z nich to…

Tianhou Temple – ogromna i piękna taoistyczna świątynia w samym centrum miasta. Poświęcona Mazu (Niebiańskiej Matce) – najbardziej popularnemu bóstwu wśród Tajwańczyków. Posiada 3 sale i 2 dziedzińce, zgodnie z założeniem klasycznego modelu “San Jian Er Yuan”. Wybudowana w 1725 roku. Choćby dla niej warto tutaj zawitać (no i dla pysznego jedzenia też)

Longshan Temple – cicha i spokojna Świątynia Smoczej Góry. Przeciwieństwo świątyni Tianhou. Wybudowana w 1728 roku opisywana jest jako świątynia buddyjska poświęcona Guanyin (inkarnacja Buddy).

Wenkai Academy – cichy i kolorowy kompleks w południowej części Lukang, otoczony ogrodem i niedawno odrestaurowany. Kompleks składa się z akademii Wenkai, otoczonej dwoma małymi świątyniami, dedykowanymi odpowiednio Bogu Literatury i Bogu Wojny Guan-Di. Akademia została zbudowana w 1827 roku, w czasach dynastii Ching

City God Temple (Cheng Huang Miao) – znajduje się na głównej ulicy (Zhongshan Rd) i choć z pozoru niewielka, to znajdują się w niej dwie sale i dziedziniec. Dla Tajwańczyków ma wielkie walory estetyczne.

Niewielkich świątyń, a nawet miejsc przypominających kapliczki znajdziemy tam jeszcze kilka.

Lokalni artyści i ich dzieła

Pod tym względem zdecydowanie Lukang wyróżnia się ilością rzemieślników na metr kwadratowy. Niewielkich sklepów i pracowni jest tu mnóstwo. Głównie królują rzeczy z drewna oraz ceramika. Biorąc pod uwagę, że byliśmy na początku naszej wyprawy, to nie obkupiliśmy się zbytnio, ale wpadło kilka drewnianych pocztówek, niewielkie azjatyckie figurki i piękne pałeczki, którymi cały czas wcinamy azjatyckie potrawy robione w domu.
Fotograficzny skrót produktów do nabycia zobaczycie na zdjęciach.

Jak działa tajwańska piekarnia?

Oczywiście jest tutaj również cała masa stoisk z jedzeniem i aż ciężko zdecydować się, co wrzucić na swoje kubki smakowe. Grzechem byłoby nie spróbować owoców morza, ale warto też zajrzeć do lokalnej piekarni, jeśli na taką natrafimy. Przede wszystkim podoba mi się kultura jaka tu panuje. Wchodząc bierzemy tackę z rączkami (lub koszyk) i chwytak do nakładania wypieków. Proste rozwiązanie, a dzięki temu unikamy kolejek i dyrygowania ekspedientką, że chcemy tę konkretną jagodziankę niemacaną z samego spodu. Przepraszam, ale musiałem z siebie wyrzucić tą dygresję. Gdy już wybierzemy na co mamy ochotę, to podchodzimy do kasy, a przemiła obsługa pakuje nam wszystko do odpowiednich pojemników, płacimy i wychodzimy. Ekstraklasa!

Szczypta historii Lukang

Choć z pozoru wydawałoby się, że miasto niczym szczególnym w historii się nie wykazało, to nic bardziej mylnego. Otóż był to istotny port wymiany towarów, a także drugie największe miasto na Tajwanie! Swoją nazwę zawdzięcza holendrom, którzy panowali nad częścią tej azjatyckiej wyspy w XVII wieku.

Miasteczko jest idealne, żeby przejść je w jeden lub dwa dni i mknąć dalej. Wszystkie miejsca możemy spokojnie odwiedzić pieszo, gdyż są stosunkowo blisko siebie.

Poniżej znajdziecie mapkę z głównymi punktami i atrakcjami miasta:

P.S. Zwróćcie jeszcze uwagę na zdjęcia ukazujące wyrzucanie śmieci. Na całym Tajwanie wygląda tak samo. Śmieciarka puszcza wesołą melodyjkę i niespiesznie przemierza uliczki, a ludzie idą za nią i wrzucają do niej worki. 😉

Komentarze

  1. Agnieszka Kierat Reply

    Genialne zdjęcia! ? i ciekawe miejsce 😉

    • Łukasz | z Podróży PL Reply

      Barrrdzo ciekawe, ale chyba drugi raz bym się nie skusił 😀

  2. Bardzo ciekawy wpis, a rozwiązanie z piekarni powinni zastosować także w kraju nad Wisłą 🙂 Świetne zdjęcia i praktyczny wpis. Trzymam kciuki!

    • Łukasz | z Podróży PL Reply

      Dzięki śliczne! Chętnie u Nas zobaczyłbym takie same rozwiązania. Kto wie, może kiedyś 😉

  3. Łukaszu dobrze, że już Ciebie tam nie ma, ponieważ nadciąga tam bardzo mocny wiatr i ulewy (nazwane Maria), które niestety z pewnością spowodują szkody.

    • Łukasz | z Podróży PL Reply

      Mam tylko nadzieję, że obędzie się bez większych szkód 🙁 Będę śledził temat!

    • Łukasz | z Podróży PL Reply

      Ajajajaj dzięki piękne! Zaraz się rozpłynę hahaha 😀 Polecam się na przyszłość! 😉

Napisz komentarz